środa, 26 września 2012

26

wolna wola

On wie że co poniedziałek
jesz w Wedlu na Szpitalnej śniadanie
że lubisz jeździć rowerem
i jagodową herbatę

w szufladzie z Twoim imieniem
ma mapę z możliwościami
Twoje wybory jak ścieżkę
w twym ulubionym kolorze

wie kogo miniesz na przejściu
na kogo spojrzysz pod sceną
i kto wychodząc z namiotu
usłyszy Twoje pytanie

z kim pójdziesz na spacer jutro
co zapamiętasz od wczoraj

to że Cię zna aż tak dobrze
nie znaczy że staje się Tobą

jak dramatopisarz w teatrze
co skończył już swoją sztukę
i dobrze zna role aktorów

oni coś improwizują
on wie i tak co się zdarzy
kto zagra lepiej kto gorzej
i jakie są możliwości

coś komuś czasem podpowie
a skończy się jak się skończy

będą grać siebie i teksty
których nie znali choć były
a w końcu porzucą swe role
i innym oddadzą swe życie

On wciąż nie będzie aktorem
lecz reżyserem z ukrycia

31.08.2012







wtorek, 25 września 2012

25

pierwszy raz o Brnie, choć w Brnie już dwa tygodnie
 first time about Brno, even though I am living here since two weeks

 tak robimy piwo
this is how we make beer



 



 

 



















poniedziałek, 24 września 2012

24

 pożegnania- Warszawa (część druga bliska)
farewells- Warsaw (second part- close one)

 

 MARKUS

pojawił się
spojrzeliśmy
i wiedzieliśmy że to już trwa
od dobrych kilku żyć
i że od nas zależy
czy to historia z happy endem

wzięliśmy się za ręce
i szliśmy
przez nieskończoną ilość możliwości

żeby dorosnąć
i umieć wypuścić się
w jak najlepszym momencie

28.08.2012 Warszawa

 ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
MARKUS

he appeared
we looked
and knew that it lasts
already a couple of lives
and depends on us
if it's a story with a happy ending

we took each other's hands
and went
through infinite number of possibilities

to grow up
and know how to release each other
in the best possible moment

28.09.2012 Warsaw 











środa, 12 września 2012

23

pożegnania- Kraków


Jeremiemu

każdy ma prawo do siebie
a jeśli stajemy się nami
to gdzie jest moje gdzie Twoje
a co jest naprawdę nasze

padają tylko pretensje
wykrzyki oczekiwania
jak małe dzieci i wieża
z przedszkolnych zrobiona klocków
zamiast postawić zapomnieć
ciągniemy koszulki warkocze
płaczemy pani kto komu
i nikt już nie wie kto zaczął

patrzymy z niedowierzaniem
na białą plamę w dywanie
idziemy osobno na spacer
a mleko usuwa swe ślady
wracamy gdy przemyśleni
że krzyczeliśmy jak dzieci
a zupa dawno zjedzona
nawet jeśli za słona

2.09.2012 Kraków



oczyszczanie umysłu w nocnym Krakowie


to się zdarzyło naprawdę.
i wcale nie przypadkowo.

szłam zapłakana z bułkami
na rogu starsza Pani bez zmarszczek
pytała czy idę na bulwar
by ktoś zapalił tam świeczkę
odpowiedziałam że skręcam
właściwie nie jestem z Krakowa
był wieczór
nie chciała bym sama chodziła
w ciemności za krzyżem

wracała z karmienia od kotów
bo kiedyś miała ich osiem
dziś został juz tylko jeden
z tą sierścią
kompletnie "bez podszycia"

opowiadała jak pięknie
"drzewa się krzewią"
okrągło
i żeby dawać im szansę
jeśli opadną z nich liście
przez trzy kolejne lata

mówiła że chyba tej zimy
już nie przetrzyma
że nie ogrzewa mieszkania
i co z kotami
choć one grzeją swe futro
pod ciepłym jeszcze silnikiem
stojących już samochodów

że tam na bulwarze stoi
ich ławka
i mają swoją godzinę
"godzinę głaskania"
że nie kupuje zbyt dużo
bo tu w kamienicy na górze
ktoś wchodzi i kradnie jej ciastka
i resztę kolacji co stała na stole

mówiła że źle się dziś czuje
i żebym już szła

"szkoda czasu kociaku"

śmiała się tymi młodymi
pogodzonymi ze wszystkim oczyma
mówiła że jest juz zmęczona

że woli dać kotom
niż sama się powygodzić
myślałam że może
poprosić kogoś o pomoc
a ona że
pomoc to zawsze niewola
więc woli być wolna i marznąć
niż grzać się w ciepłym zamknięciu

wracała dziś wcześniej
przyłapać swych kanapkowych złodziei
dać głowie trochę spokoju

wiem, że śpiewała przez życie
i imię znam tylko

Michalina.

nic więcej, rzekła
"nie jestem na spowiedzi"
a potem

szedł chłopak na bulwar
więc dała mu świeczkę i mnie
on patrzył naprawdę głęboko
słuchał uważnie
i był jednym chodzącym skupieniem
jak gąbka przenasycona
rzeczywistością

imię Kajetan, architekt
i chyba skądś go już znałam

to się zdarzyło naprawdę.
i wcale nie przypadkowo.

1/2.09.2012 Kraków




wtorek, 11 września 2012

22

pożegnania- Warszawa (część pierwsza przelotna)

Cud nad Wisłą
30.08.2012


The way we were, The way we'll be, The way we learn eventually
The paths we cross, The seven seas,
The way these lines end perfectly

And oftentimes to my surprise I shut these eyes and
it all comes back to me,
it all comes back to me, it all comes back...

And every chord, we used to know, once beautiful,
they all come back to me,
it all comes back to me, it all comes back...

The way we were, the way we see, to whom we turn eventually
The rest we toss, to grow and breathe
a distance from the lives we lead

...